Józef Zając SENATOR RP

Aktualności

Nauczycielskie wspomnienia Senatora RP Józefa Zająca
14 października 2020

Jako doktorant mieszkałem w Łodzi,gdzie w tamtejszym oddziale InstytutuMatematycznego PAN przygotowywałem rozprawę doktorską pod kierunkiem Profesora Juliana Ławrynowicza.Pod koniec sierpnia Profesor, który byłabsolwentem XXV Liceum im. StefanaŻeromskiego, zaproponował mi, bympodjął dodatkową pracę w charakterzenauczyciela matematyki w tejże szkoleśredniej.Kiedy już podpisałem stosownąumowę, dyrektor liceum, z dość dziwnym uśmiechem na twarzy, oznajmiłmi, że obejmę również wychowawstwoIII b, którą otrzymam jako spadek popoprzednim nauczycielu. Dodał również,że od razu pójdziemy do klasy, abymmógł poznać uczniów. Gdy weszliśmydo sali, licealiści karnie wstali, przyjęlido wiadomości przekazaną informacjęi podobnie jak wcześniej dyrektor, zerkaliw moją stronę z dziwnym uśmiechem.Po chwili mój przełożony wyszedł, a jaznalazłem się w krzyżowym ogniu pytań,zadawanych wśród ogólnego wrzasku.Uczniowie chcieli wiedzieć wszystko:co się stało z ich wychowawczynią, kimjestem, czy już gdzieś uczyłem, a jeślitak, to gdzie, czy jestem tu na rok, czy nadłużej etc. Kiedy skończyło się to „przesłuchanie”, wtedy ja z kolei przystąpiłemdo „wyciągania” od moich podopiecznychinteresujących mnie informacji. Okazałosię, że ta rozkrzyczana banda wyrośniętych i bardzo nietypowo zachowującychsię młokosów pochodzi prawie w całościz Bałut, czyli ze starej robotniczej dzielnicy Łodzi, znanej ze swoistego folkloru,specyficznego języka, a także z nietypowych zwyczajów. Ich zachowania byłyniezwykle śmiałe, a oni sami aż kipielienergią. Gdy tylko dowiedzieli się, żejeszcze nigdzie nie uczyłem i że jestemniewiele od nich starszy, od razu zaprosilimnie na wieczorek klasowy, który bardzomiło wspominam do dzisiaj.Z uzyskanych od uczniów informacjiwynikało, że niektórzy z nich po raz kolejny powtarzali klasę z powodu wojny,którą toczyli z kilkoma tamtejszyminauczycielami. Pod koniec spotkaniamłodzi ludzie zaproponowali, byśmysię dogadali i nie walczyli ze sobą.Ustaliliśmy, satysfakcjonujące dla obustron, warunki dobrej współpracy.Przyjęliśmy mianowicie, że: w czasielekcji nie będą rozrabiać, a w zamian zato co kwadrans będą mogli opowiedziećjakiś kawał; będą mówić prawdę i niebędą robić mi na złość; będą się uczyćmatematyki, a ja nie będę im stawiałdwój bez powodu. Po kilku tygodniachze zdumieniem stwierdziłem, że umowętę traktują bardzo poważnie i wykonująw domu wszystkie zadania, którychzadawałem im dość dużo. Zdziwieninauczyciele pytali, czy nie robią mikawałów, bo w tym podobno się specjalizowali.Pewnego dnia w pokoju nauczycielskim usłyszałem historię o tragiczniezakończonej wojnie tychże uczniów z byłym fizykiem. Klasa walczyła z nim, a onz klasą. Kiedy informacja o tym dotarłado kuratorium, postanowiono przeprowadzić wizytację jego lekcji. W podanymterminie dyrektor z kuratorem zjawili sięw klasie i usiedli przy oddzielnym stolikuna końcu sali. Nauczyciel sprawdziłprace domowe i podyktował temat nowejlekcji. Kiedy przystąpił do omawianianowego materiału, uczniowie, którzydotychczas byli wyjątkowo skupienii spokojni, zaczęli coś szeptać międzysobą i wymieniać znaczące spojrzenia.Zaskoczony nauczyciel przerwał lekcjęi zapytał, o co chodzi. Ponieważ nieotrzymał odpowiedzi, dyrektor podszedłdo niego i wspólnie zadali to pytanie jeszcze raz. Wtedy uczniowie powiedzieli,że… taki temat już był na lekcji fizykii wszyscy mają go w zeszytach. Dyrektori kurator chcieli to sprawdzić. Okazałosię, że uczniowie faktycznie mają tentemat zapisany w swoich zeszytach.Zdenerwowani, przerwali lekcję i wyszliz klasy. Z nauczycielem nikt nie chciałrozmawiać i wkrótce odszedł on z pracy.Po roku wyszło na jaw, że uczniowiewcześniej wpisali sobie do zeszytówzdobyty jakimś sposobem temat lekcji,ponieważ chcieli w ten sposób zakpićz nauczyciela. Nikt nie zdradził podstępui zemsta się udała.Choć wobec mnie uczniowie byliszczerzy i otwarci, zawsze podchodziłemdo nich z pewną rezerwą, co wynikało z ich iście diabelskiej inteligencji,a także niesamowitego sprytu i polotu,czym przerażali wszystkich nauczycieli.Potrafili również bawić się jak mało kto.Z okazji dnia patrona szkoły w sali klasowej urządzili wnętrze statku korsarzy.Kiedy wszedłem do klasy, przebrani zapiratów uczniowie rzucili się na mnie,wzięli mnie do niewoli i przywiązalisznurami do krzesła. Później rozpoczętowymyślne przesłuchanie oraz torturyw formie łaskotek. Na koniec spisano odpowiedni protokół, potwierdzający ostatecznie moją niewinność. Ostemplowanei podpisane przez wszystkich uczniówpismo, stanowiące wyraz mojego przyjacielskiego nastawienia względempiratów z III b, wręczono mi z wielkimihonorami. Pismo to z podpisami „moich” piratów zachowałem jako bardzoszczególną pamiątkę z tego liceum. Podziś dzień żywię przekonanie, że mojanauczycielska praca z uczniami z Bałutbyła użyteczna, piękna i niezwyklewzruszająca.

Z okazji Dnia Edukacji Narodowej
wszystkim Pracownikom Oświaty,
życzę
aby w oczach swych uczniów byli Mistrzami,
których mądrość, cierpliwość i wrażliwość
pozostanie na zawsze w ich wdzięcznej pamięci.
Życzę, aby wykonywana przez Was praca
przyniosła wiele radości, dumy i satysfakcji.


SENATOR RP
prof. Józef Zając